W ramach nadrabiania zaległości wpisowych nadszedł czas na opisanie naszej kolejnej już „babskiej” wyprawy rowerowej. Skład jak zwykle ten sam: moja koleżanka Beata, moja córka Zosia oraz koleżanka Zosi i Beaty w jednej osobie, czyli Kasia i na koniec ja. Poprzednie nasze wypady opisałam tutaj, tutaj, i jeszcze tutaj oraz tutaj.
Tym razem zaplanowałyśmy dwudniową trasę, niezbyt może imponującej długości, ale niepozbawioną różnych atrakcji. Dużo czasu zajęło nam wyruszenie z punktu startowego, a to z tego powodu, że punktem tym był Jarocin i raczej trudno było odmówić sobie wizyty w Spichlerzu Polskiego Rocka.
Po wyjeździe z Jarocina i przejechaniu kilku kilometrów znalazłyśmy się w zupełnie innej rzeczywistości. Pierwszym przystankiem była wieś Wilkowyja nad Lutynią. To tam znajduje się młyn z opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza „Młyn nad Lutynią”. Młyn jakoś przeoczyłyśmy, natomiast naszą uwagę zwróciły na siebie:
Święta BarbaraNiewielki kościół o skromnym wnętrzu
Następny postój wypadł w Żerkowie. Przed samą miejscowością droga pięła się zdecydowanie pod górę i gdy stanęłyśmy na rynku młodsza połowa z nas odmówiła rozglądania się po mieście. W związku z tym z Beatą zostawiłyśmy nasze rowery pod ich opieką, a same spacerkiem udałyśmy się do kościoła św. Stanisława położonego malowniczo na wzniesieniu. Jego wnętrze było zupełnie odmienne od tego co widziałyśmy w poprzednim miejscu – pełne barokowego przepychu.
Gdy wróciłyśmy do dziewczyn, te już były gotowe do dalszej jazdy i wyruszyłyśmy w kierunku Śmiełowa. Krótko po wyjeździe z Żerkowa przy drodze znajduje się punkt widokowy, z którego podziwiać można okolicę, zwaną Żerkowską Szwajcarią. Wzrok nasz przyciągnął kościół w Brzostkowie.
Nie omieszkałyśmy skręcić z głównej drogi by przyjrzeć się mu z bliska.
Z Brzostkowa pojechałyśmy już bezpośrednio do Śmiełowa. W tamtejszym pałacu znajduje się Muzeum Adama Mickiewicza, który przebywał w tych okolicach w czasie Powstania Listopadowego. Tym razem nie zwiedzałyśmy pałacowych wnętrz, gdyż okazało się, że każda z nas już tam była. Pałac jest bardzo urokliwy, przypomina trochę pałac w Rogalinie w pomniejszeniu.
Z pałacowego podjazdu rozciąga się piękny widok, a w nim ważnym elementem jest znany nam już brzostkowski kościół.
Miło podziwiało się Śmiełów, ale czas nie stał w miejscu i trzeba było ruszyć dalej. Piękną leśną drogą dotarłyśmy do Pogorzelicy, a tam czekała nas przeprawa promowa na drugą stronę Warty.
Pozostało nam jeszcze tylko kilka kilometrów i już dojechałyśmy do Pyzdr, gdzie zaplanowany był nasz nocleg.
Następny dzień rozpoczęłyśmy od bliższego zapoznania się z Pyzdrami, które niegdyś były ważnym miastem. Stopniowo jednak traciły znaczenie i dzisiaj z żalem przyglądałyśmy się pięknym i wartościowym zabytkom niszczejącym z powodu braku środków na ich konserwację. Przykładem niech będą freski w zabudowaniach dawnego klasztoru franciszkanów.
Spotkałyśmy tam ludzi z pasją opowiadających o swoim mieście i miejmy nadzieję, że uda im się uratować te cenne zabytki. Nam pozostał jeszcze ostatni rzut oka na to ciekawe miasto i ruszyłyśmy w dalszą drogę.
Po drodze zachwycały otaczające nas krajobrazy …
… i zaprzyjaźniłyśmy się z małym kotkiem porzuconym gdzieś w rowie przy drodze. Udało się nam przetransportować go do wsi Ląd i mamy nadzieję, że tam zaopiekowali się nim dobrzy ludzie.
My natomiast zwiedziłyśmy tamtejszy klasztor. Zdecydowanie był to najciekawszy i najładniejszy obiekt na trasie całej naszej dwudniowej wycieczki. Warunki nie pozwalały na robienie zdjęć, więc musicie mi uwierzyć na słowo. Naprawdę każdemu, kto znajdzie się w okolicy polecam gorąco odwiedzenie tego miejsca.
Z Lądu pozostało już tylko dojechać do Słupcy, wsiąść do pociągu i wrócić do domu. A w domu niedługo pewnie znowu zacznę oglądać mapy i zastanawiać się gdzie by tu jeszcze można wyruszyć, tym bardziej, że sprawdzona ekipa wyraża ochotę na następne wyjazdy 🙂
Wycieczka pełna wrażeń. Mnie najbardziej wpadł w oko napis nad oberżą, a właściwie napis pod spodem w dwóch językach – po niemiecku i po polsku. Oberża miała kiedyś barwną nazwę 🙂
I miejscowość Pyzdry. Ciekawa nazwa 🙂
PolubieniePolubienie
Tak, wycieczka była bardzo udana i ponownie przekonałam się, że nie trzeba wyruszać daleko, by zobaczyć ciekawe miejsca.
A Pyzdry – aż sie proszą o opiekę i odnowienie, sa pieknie położone, mają ciekawą historię i z pewnością przyciągałyby turystów.
PolubieniePolubienie
Fajną wycieczkę sobie zorganizowałyście 🙂
Ładne widoczki uchwyciłaś.
PolubieniePolubienie
Dziękuję widoki rzeczywiście były godne uwiecznienia 🙂
PolubieniePolubienie
Mam zaszczyt wręczyć Ci nagrodę Liebster Blog Award:)
Szczegóły u mnie:
http://angiewitch.wordpress.com/2014/08/19/liebster-blog-award/
PolubieniePolubienie
Dziękuję bardzo. Jestem teraz na wakacjach nad cudowną Biebrzą, ale ze słabym internetem, więc obiecuję nagrodą zająć się po powrocie 🙂
PolubieniePolubienie