Za oknem pogoda taka, że strach wyjrzeć, więc stwierdziłam, że czas najwyższy wrócić do letnich wspomnień i obrazów. Tym razem przeniesiemy się do Łagowa, który ostatniego lata był miejscem naszej tradycyjnej już kobiecej rowerowej eskapady. Pomysł, by właśnie tam się wybrać wpadł mi do głowy gdy rok wcześniej byłam tam z Najlepszym z Mężów. Możecie przeczytać o tym tutaj i tutaj.
By dostać się do miejsca docelowego, wsiadłyśmy w Poznaniu do pociągu jadącego w stronę naszej zachodniej granicy i wysiadłyśmy na stacji Toporów. Wieś jest wiekowa, pierwsze wzmianki o niej pochodzą z roku 1350, z czasów gdy w Łagowie rezydowali Joannici. Zatrzymałyśmy się na chwilę przy znajdującym się w tej wsi pałacu. Został on zbudowany przez Edwina barona von Manteuffel na przełomie lat 70-80-tych XIX wieku na miejscu starszej siedziby szlacheckiej. Kolejnymi jego właścicielami byli Robert Miller (od 1893 r.) i Martin Lutze, który odziedziczył go po I wojnie światowej. Po 1945 roku pałac należał kolejno do tamtejszego PGR-u oraz Spółdzielni Spożywców „Społem”. Następnym „lokatorem” była szkoła podstawowa, a po niej filia wrocławskiej Akademii Rolniczej. Obecnie w pałacu i należącym do niego parku oraz pawilonie mieści się Dom Pomocy Społecznej.
Z Toporowa do Łagowa jest około 10 kilometrów pięknej asfaltowej drogi wiodącej przez las, a w lesie … aż chciało się zacytować:
Matko, w lesie są maliny,
Niechaj idą w las dziewczyny
W końcu dotarłyśmy do Łagowa, a tam czekały na nas różne atrakcje. Po pierwsze jeziora i otaczająca je wspaniała przyroda.
Na jednym z powyższych zdjęć dociekliwe oko może dojrzeć nasze rowery 🙂
Po drugie trafiłyśmy akurat na odbywający się w Łagowie międzynarodowy festiwal folkloru Oblicza Tradycji i dzięki temu przez dwa wieczory miałyśmy okazję zapoznać się z folklorem różnych państw: Rumunii, Słowacji, Serbii i Ukrainy.
Niewątpliwą (dla nas) atrakcją Łagowa była urocza Cafe Stolarnia i jedynie przejechane na rowerach kilometry rozgrzeszały nas z pochłoniętych tam kalorii 🙂
Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy i po dwóch wspaniałych dniach wyjątkowego miasta położonego pomiędzy dwoma jeziorami nadszedł czas powrotu . Wybrałyśmy inną trasę niż ta, którą przyjechałyśmy. Przez pola, lasy i wioski, zatrzymując się w kościele w Sieniawie …
… dotarłyśmy do Międzyrzecza …
… i stamtąd już pociągiem do Poznania i dalej do Puszczykowa, gdzie tradycyjnie już zakończyłyśmy wyprawę porcją lodów w znanej lodziarni u Kostusiaka, zgodnie stwierdzając, że dobry zwyczaj wspólnych rowerowych wyjazdów należy kontynuować. Na tegoroczne lato jest już pewien pomysł, miejmy nadzieję, że uda się dopasować terminy i go zrealizować.
Super pobyt
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Łagów świetnie się nadaje na wszystkie okazje 😀 Najbardziej go lubię „po sezonie” kiedy pustoszeje i sprawia wrażenie „nostalgicznego”. Dzięki za „podrzucenie” pałacu w Toporowie 😉 Jeszcze tam nie byłam…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie byłam jeszcze w Łagowie po sezonie, zachęciłaś mnie do takiego wyjazdu. Może kiedyś się uda 🙂 Czekam z niecierpliwością na Twój opis pałacu w Toporowie – Twoje opisy takich miejsc są niezrównane 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję 🙂 Postaram się nie zawieść Twoich oczekiwań 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba